czwartek, 19 maja 2016

how to enjoy little things - #100happydays

Co było fajne w dzisiejszym dniu? To, że mogłam założyć spódniczkę, na którą do tej pory było za zimno. To, że osoba mi bliska miała urodziny i mogłam widzieć, jak uśmiecha się na widok swojego prezentu niespodzianki. Pogoda, która jak dla mnie była wprost idealna. Co z tego, że cały tydzień przepełniony był nauką i trudno było mi znaleźć chwilkę czasu wolnego? Myślę, że właśnie w takich chwilach najważniejsze jest docenienie małych rzeczy, dzięki którym zwyczajnie czujemy się lepiej. 

W dzisiejszym poście chciałam wam opowiedzieć o akcji, o której sama dowiedziałam się przypadkiem w październiku 2015 roku i... zdecydowałam się wziąć w niej udział praktycznie od razu. Projekt nazywa się 100 happy days. Na czym to wszystko polega? Przez 100 dni pod rząd na dowolnym portalu społecznościowym (Instagram, Facebook, Tumblr- właściwie co komu odpowiada!) należy umieszczać po jednym zdjęciu przedstawiającym to, co uszczęśliwiło nas właśnie wtedy. Po prostu. Zdjęcie może przedstawiać cokolwiek- czekoladę, wyjście na spacer z psem, dobrze napisany test czy też nową koszulkę. Ważne, aby potrafić dostrzec, co wywoła u nas uśmiech każdego dnia- nie tylko wtedy, kiedy wydarzy się coś nadzwyczajnego. 

Podobno 71% osób, które zaczynają to wyzwanie nie kończą go, tłumacząc się brakiem czasu. Podobno też osoby, którym już uda się potocznie nazywane przeze mnie "hepi dejsy" ukończyć, stają się optymistami, zaczynają doceniać to, co mają i  po prostu mają lepszy humor na codzień.

I wiecie co? Jako, że jestem jedną z tych osób, którym się udało przebrnąć przez te 100 dni, mogę z ręką na sercu przyznać, że to działa. Nie mówię, że nie było ciężko- więcej niż trzy miesiące to jednak dużo. Ale nawet w cięższych momentach starałam się pocieszać, próbować zauważać, że zawsze znajdzie się coś, co może mi ten humor poprawić. Udało się- nie przejmuję się porażkami tak bardzo, jak kiedyś, choć zawsze miałam z tym problem. W tym miesiącu, po prawie pół roku od zakończenia wyzwania podjęłam się go znowu, z tym, że w skróconej wersji- 50 happy days. Zostało mi jeszcze 41 dni do końca - czuję jednak, że ten czas upłynie w mgnieniu oka, bo tak właśnie było poprzednio.

Zostawiam Was z kilkoma zdjęciami prosto z moich zimowych hepi dejsów. Dajcie mi koniecznie znać, co sądzicie o tym projekcie i czy w ogóle o nim kiedykolwiek słyszeliście! x





11 komentarzy:

  1. Są świetne! ❤
    wiktoriaszymanska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hepi dejsy są SUPER <3
    Super pościk aniołku

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze ? Nie słyszałam o tych hepi dejsach wcześniej :D ale zaciekawił mnie ten projekt! pozdrawiam ciepło , obserwuję :)
    claudiyye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsze słyszę o takim wydarzeniu, ale przyznaje, że mi się spodobało. Jako, że jestem optymistą i zawsze staram się uśmiechać i nie przejmować trudnościami, to może się go podejmę :d.
    Pozdrawiam.
    Szalonookie w krainie absurdu

    OdpowiedzUsuń
  5. Spróbuje się podjąć tego "wyzwania" :)
    Pozdrawiam
    Tutti
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku! Super pomysł, muszę się tego podjąć :)

    Piąteczka? :)
    http://fridayp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialna koncepcja! Super zdjęcia! :D
    http://lone-gunmens.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam o tej akcji, ale mnie do niej zachęciłaś! Muszę spróbować :D
    Fajny post i gratuluję wytrzymałości!
    W wolnej chwili zapraszam:
    http://cou18tek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń