niedziela, 29 maja 2016

Holidays vs. laziness

Hej hej!
Wakacje, o których wspominałam też w poprzednim poście zbliżają się wielkimi krokami. Myślę, że nie ma osoby, która choć trochę na nie nie czeka. To świetny czas na wyjazdy, spotkania ze znajomymi lub poleniuchowanie, gdy nie ma się większych planów. No właśnie, ale gdy leżymy na kanapie z pilotem w ręce, często nawet nie zauważamy, jak czas przecieka przez palce.


Jestem osobą, która czuje się źle po całym dniu nicnierobienia. W wakacje cały sierpień zostaję w domu, więc stwierdziłam, że muszę spędzić ten czas jak najlepiej. Tak, aby móc potem wspominać nawet ten miesiąc bez wyjazdów. Bo w końcu to nie tragedia!

Ostatnio na pewnym blogu trafiłam na listę 100 rzeczy do zrobienia w wakacje. Gdy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że będzie wisiała u mnie w pokoju całe lato- na pewno podejmę się jej realizacji!
lista pochodzi z bloga: zoltybalonik.blogspot.com
 Część z pozycji na liście przypomina mi o dzieciństwie- nie pamiętam, kiedy ostatnio np. malowałam kredą po chodniku. Kilka z nich nie do końca mi pasuje, lecz to też nie stanowi problemu- zawsze mogę zastąpić je swoimi. A jeśli nie uda się czegoś zrobić- trudno, rzecz ta poczeka do następnego lata!

Was również zachęcam do zrealizowania takiej listy lub po prostu do zrobienia swojej. Nie ma co ukrywać- spisanie rzeczy jedna pod drugą naprawdę pomaga w lepszej organizacji czasu. Pokonanie lenia da nam mnóstwo satysfakcji, a jestem pewna, że czynności z listy również przyniosą każdemu dużo frajdy. Do dzieła!

Jest coś, co koniecznie chcecie zrobić w to lato? Chętnie poczytam, a przy okazji może sama sobie o czymś przypomnę!

środa, 25 maja 2016

When it feels like summer

Można oficjalnie powiedzieć, że lato wkroczyło pełną parą do naszego życia. Niby do kalendarzowej zmiany pory roku jeszcze trochę, ale czy taka pogoda może wskazywać na coś innego, jeśli nie właśnie na lato? Całe to ciepło i zieleń na drzewach sprawia, że ja też czuję się lepiej- mam wrażenie, że to wszystko daje mi jednocześnie ogromny zastrzyk energii. Wpadające rano do pokoju promienie światła to mój ulubiony widok i mogę przysiąc, że nigdy mi się on nie znudzi! Wielkimi krokami zbliżamy się również do upragnionych wakacji. Czy tylko mi cały rok szkolny zleciał tak szybko? Dopiero co szykowałam nowe zeszyty, a za niecały miesiąc będzie trzeba się ich już pozbyć. Oczywiście nie narzekam, a wręcz czekam na tę przerwę, w której w końcu będę mogła się wyspać, przeczytać wszystkie zaległe książki i wyjechać gdzieś poza miasto.

Cała ta atmosfera sprawiła też, że przyszły mi chęci na zdjęcia. Myślę, że teraz jest na nie idealna pora. W końcu jest to świetny sposób spędzenia czasu z przyjaciółmi, a w wakacje, kiedy każdy jest w rozjazdach, niestety dość trudno się spotkać. Wzięłam więc aparat i wraz z dwiema osobami udałam się na pole, którego urok odkryłam dopiero niedawno, choć mieszkam w pobliżu od 10 lat(?). Bardzo cieszę się również, że w końcu mogę się pochwalić tutaj jakimiś konkretnymi zdjęciami. Do tej pory nie było ku temu okazji. Zapraszam!





Okulary- H&M | Koszulka- Stradivarius |Spodnie- H&M |kurtka jeansowa- ?
Miłego wieczoru x

czwartek, 19 maja 2016

how to enjoy little things - #100happydays

Co było fajne w dzisiejszym dniu? To, że mogłam założyć spódniczkę, na którą do tej pory było za zimno. To, że osoba mi bliska miała urodziny i mogłam widzieć, jak uśmiecha się na widok swojego prezentu niespodzianki. Pogoda, która jak dla mnie była wprost idealna. Co z tego, że cały tydzień przepełniony był nauką i trudno było mi znaleźć chwilkę czasu wolnego? Myślę, że właśnie w takich chwilach najważniejsze jest docenienie małych rzeczy, dzięki którym zwyczajnie czujemy się lepiej. 

W dzisiejszym poście chciałam wam opowiedzieć o akcji, o której sama dowiedziałam się przypadkiem w październiku 2015 roku i... zdecydowałam się wziąć w niej udział praktycznie od razu. Projekt nazywa się 100 happy days. Na czym to wszystko polega? Przez 100 dni pod rząd na dowolnym portalu społecznościowym (Instagram, Facebook, Tumblr- właściwie co komu odpowiada!) należy umieszczać po jednym zdjęciu przedstawiającym to, co uszczęśliwiło nas właśnie wtedy. Po prostu. Zdjęcie może przedstawiać cokolwiek- czekoladę, wyjście na spacer z psem, dobrze napisany test czy też nową koszulkę. Ważne, aby potrafić dostrzec, co wywoła u nas uśmiech każdego dnia- nie tylko wtedy, kiedy wydarzy się coś nadzwyczajnego. 

Podobno 71% osób, które zaczynają to wyzwanie nie kończą go, tłumacząc się brakiem czasu. Podobno też osoby, którym już uda się potocznie nazywane przeze mnie "hepi dejsy" ukończyć, stają się optymistami, zaczynają doceniać to, co mają i  po prostu mają lepszy humor na codzień.

I wiecie co? Jako, że jestem jedną z tych osób, którym się udało przebrnąć przez te 100 dni, mogę z ręką na sercu przyznać, że to działa. Nie mówię, że nie było ciężko- więcej niż trzy miesiące to jednak dużo. Ale nawet w cięższych momentach starałam się pocieszać, próbować zauważać, że zawsze znajdzie się coś, co może mi ten humor poprawić. Udało się- nie przejmuję się porażkami tak bardzo, jak kiedyś, choć zawsze miałam z tym problem. W tym miesiącu, po prawie pół roku od zakończenia wyzwania podjęłam się go znowu, z tym, że w skróconej wersji- 50 happy days. Zostało mi jeszcze 41 dni do końca - czuję jednak, że ten czas upłynie w mgnieniu oka, bo tak właśnie było poprzednio.

Zostawiam Was z kilkoma zdjęciami prosto z moich zimowych hepi dejsów. Dajcie mi koniecznie znać, co sądzicie o tym projekcie i czy w ogóle o nim kiedykolwiek słyszeliście! x





niedziela, 15 maja 2016

To begin with

Tego dnia miałam natłok myśli w głowie. Nawet nie do końca pamiętam, jakie sprawy zakrzątały mi umysł. Po prostu poczułam, że potrzebuję miejsca (poza moją głową, haha), w którym te pomysły i przemyślenia będę mogła poukładać.

Tym też sposobem powstał ten blog. Dość spontanicznie, przy odrobinie pomocy i wsparcia od Wiktorii (którą pozdrawiam!). Wystarczył jeden wieczór na skajpie, aby to małe miejsce pojawiło się. Umówmy się- założenie bloga nie jest bardzo trudne, ale biorąc pod uwagę moje niezdecydowanie... Po prostu dziwię się, że udało się to wszystko wyczarować w ciągu jednego dnia.

Słówko o sobie? Jestem Maja, mam 14 lat. Muszę przyznać, że jestem osobą dość roztrzepaną i czasem zapominalską. Interesuję się fotografią, lubię czytać, jeść i słuchać muzyki. Uwielbiam się śmiać i spędzać czas z ludźmi których kocham- w końcu to oni są głównym powodem mojego uśmiechu. 


            Miłego dnia! xx